piątek, 12 czerwca 2015

NAJLEPSZE CHWILE

cześć!

Jest piątek wieczór, idealny moment na napisanie postu na bloga. W ostatniej notce napisałam, że mam wycieczkę na lazurowe wybrzeże. W piątek-5 czerwca mniej więcej o godzinie 11:40 byliśmy już we Francji. 20 godzin spędzonych w autobusie. 600 km w Niemczech, 50km w Austrii, 250 w Szwajcarii, 350 we Włoszech, 100 we Francji. W sumie przejechanych około 1400km. Ale było warto. Wspaniałe widoki. Niezapomniane chwilę. Na pewno zostaną w mojej pamięci.

Piątek-5 czerwca
Mieliśmy zbiórkę o 15:10, a o 15:30 mieliśmy planowany wyjazd. Co do czego wyjechaliśmy mniej więcej około 16. Wtedy, droga strasznie mi się dłużyła. Chciałam już jak najszybciej być na miejscu.

Sobota-6 czerwca
Gdy już dojechaliśmy na miejsce była ok. godz. 12, a było 40 stopni. Mega gorąco, gdzie w polsce było około 20 w ten sam dzień. Ale dałam radę. Poszliśmy o 14 do naszych domków. Rozpakować się itp. Następnie poszliśmy na plaże. Jakoś przed 18 wróciliśmy do naszych campingów, bo właśnie o 18:00 mieliśmy obiado-kolację. Szczerze, to jedzenie nie było powalające.

Niedziela-7 czerwca
Śniadanie mieliśmy o godz. 8:00, bo już o 9 wyjechaliśmy w podróż. Ten dzień był najbardziej wykańczający. Najpierw dojechaliśmy do Monako. Widzieliśmy zmianę warty strażników. Później poszliśmy na zakupy, a na sam koniec zobaczyliśmy całe Monako z punktu widokowego. Następnie pojechaliśmy na Monte Carlo. Zawsze chciałam tam być. I nareszcie się udało. Po Monako pojechaliśmy do Eze. Pracownica perfumerii pokazała nam jak robią się ich słynne perfumy. Można było też coś zakupić. Ja kupiłam próbkę perfumy i mydełka. Pięknie pachną. Po Eze pojechaliśmy do Cannes. Nareszcie zobaczyłam te słynne schody, na których chodzą celebryci. Mega się cieszyłam. Na sam koniec pojechaliśmy do Nice'i. Miasto było cudowne. Niby jak każde inne, ale miało coś w sobie. Z godzinnym opóźnieniem dojechaliśmy o 21:00 do naszych domków. Dość późno jak na obiado-kolacje. Ale to szczegół.

Poniedziałek- 8 czerwca 
W ten dzień pojechaliśmy do Kanionu du Verdon. Po rzece pływaliśmy rowerkami wodnymi. Było mega śmiesznie. Chwile niezapomniane. Później pojechaliśmy do słynnego St Tropez. Wiecie-dużo gwiazd itd. Ale moje szczęście jest takie, że nikogo nie spotkałam. Ale nie ważne. Chodziliśmy po mieście i zwiedzaliśmy. Zajechaliśmy jeszcze do marketu, żeby kupić sobie jedzienie na podróż. I oczywiście wróciliśmy do nas na obiado-kolację.

Wtorek- 9 czerwca 
O 9 było śniadanie, a o 10:00 mieliśmy już zanieść swoje walizki i rzeczy podręczne do autobusu. W ten dzień byliśmy tylko na plaży. Mniej więcej od godziny 11 do 15. Około godziny 15:30 mieliśmy obiado-kolacje, a o 16:20 wyjechaliśmy w podróż do domu.

Środa-10 czerwca
W tę stronę mega szybko minął mi czas. Też bardzo dużo spałam. Można powiedzieć, że przespałam całą noc. Przed 12:00 byliśmy już w Polsce.



Mówię wam! Wspomnienia zostaną mi na zawsze. Mega cieszyłam się z tego wyjazdu. I nie zawiodłam się. Było cudownie. Teraz łapcie zdjęcia z wycieczki. Szykuję jeszcze coś dla was związku z moją podróżą, ale to kiedy indziej. To tyle na dzisiaj, Pa! ♥











2 komentarze: